sobota, 21 grudnia 2013

¤ ¤ ¤

Wiesz co się dzieje kiedy kogoś zranisz? 
Kiedy kogoś zranisz, ten ktoś zaczyna cię mniej kochać. Taki skutek mają nieostrożne słowa. Ludzie zaczynają cię mniej kochać.


Jakiś czas temu, na jednej z lekcji religii - na które uczęszczałam tylko i wyłącznie dla świętego spokoju, by kolejny raz nie musieć wysłuchiwać pretensji matki, dla której zachowanie pozorów wzorowej rodziny było priorytetem - siostra Eufrozyna najwyraźniej natchnięta zbliżającymi się rekolekcjami wielkopostnymi urządziła nam tak zwaną luźną lekcję. Rozmawialiśmy - a właściwie oni rozmawiali bo ja tylko słuchałam. I to nie ich, ale jednej z piosenek z piosenek Paktofoniki, która rozbrzmiewała właśnie z jednej, umiejętnie ukrytej przed wścibskim, nauczycielskim okiem słuchawki. Wsłuchana w zwrotke Fokusa rytmicznie kiwałam głową jak gdyby zupełnie zapominając o tym, gdzie jestem. Tymczasem reszta mojej cudownej, na pierwszy rzut oka niby nie podzielonej na kilka obozów klasy polemizowała o życiu, towarzyszących mu lękach czy oczekiwaniach. O tym, co jest dla nas najważniejsze, jakie miejsce w zbudowanej przez nas, młodych ludzi hierarchii zajmuje Bóg. Możnaby rzec o wszystkim i o niczym jednocześnie. Pamiętam dokładnie ten moment. Była 13:25. Skąd wiem? Właściwie od początku tej szalenie interesującej lekcji wpatrywałam się w zegarek. Do końca pozostało już tylko niecałe pięć minut. Wielce zadowolona z tego faktu chwyciłam z ławki swój brudnopis służący mi jako rzekomy zeszyt przedmiotowy - w którym jak na przykładną uczennicę przystało zanotowałam temat, oczywiście ostatni raz trzeciego września, zeszłego roku - i schowałam go do torby. Usłyszałam charakterystyczne szeleszczenie habitu. Siostra Eufrozyna, jak na zakonnice w średnim wieku dość sprawnie i szybko przemieściła sie spod tablicy do ostatniej ławki w rzędzie przy oknie. Zapewne skojarzyła, że znowu jakoś nie specjalnie udzielałam, więc przy pomocy swojego denerwującego, przypominającego rechot ropuchy głosu wyrzuciła z siebie pytanie skierowane pod moim adresem. 
- A ty dziecko, czy czegoś sie boisz? - Zmierzyłam wzrokiem jej dość obszerną sylwetkę jenocześnie obdarowując ją spojrzeniem z cyklu bitch, please. Czyżby miała mnie za jedną z tych zagubionych duszyczek, które pragnie za wszelką cene przygarnąć do swojego stada i uleczyć wszechogarniającą miłością? A nie, to rola jej szefa, tego-tam-na-górze. 
- Nie, niby czego miałabym sie bać? - Rzuciłam wymijająco zawieszając na smukłe ramie ramiączko torby z logiem Vive Targi Kielce. Tak, niech będzie, że robię ojcu reklamę...
Jeszcze tylko trzy minuty...
- Utraty rodziców, zdrowia, pieniędzy, domu, wiary, miłości, młodości, przyjaźni... - Wyliczała, no, może nie w tej kolejności, jednak kto by jej tam dokładnie słuchał? Chyba nikt, oprócz tej dziewicy siedzącej w pierwszej ławce, notorycznie poprawiającej okulary i chyba poprzez brak zainteresowania płci przeciwnej zmuszonej poświęcić swoje życie Chrystusowi. Ogólnie to nie warto było zaprzątać sobie głowę jakimiś bzdetami, które wypłynęły z ust pingwina.
Jeszcze tylko minuta...
Wcale nie musiałam rozglądać sie po sali lekcyjnej, by dopuścić do świadomości, że i tym razem oczy wszystkich zwrócone były w moją strone. Nie, wcale nie czułam się skrępowana. Ludzie od zawsze mi sie przyglądali i będą przyglądać. Niech patrzą, jak mają na co, nie? Tyle, że tym razem ich wzrok przypominał rentgen. Chyba domagali się odpowiedzi, która miała im dać jakikolwiek punkt zaczepienia co do mojej osoby. Ponad półtora roku w jednej klasie a oni właściwie mnie nie znali i nigdy tak naprawde nie mieli poznać. Kim jestem? Moje nazwisko nie jest, nigdy nie było i nie będzie kojarzone z czymś zwyczajnym. Oto ja. Najmłodsza z trójki rodzeństwa, a zarazem jedyna córka byłego szczypiornisty, obecnie najlepszego polskiego trenera i sławej tenisistki, która porzuciła kariere na rzecz rodziny, siostra dwóch kluczowych zawodników, którzy odegrali znaczną rolę w sukcesach polskiej piłki ręcznej. Małgorzata Lijewska to niemalże eufemizm od jestem skazana na sukces. Miałam wszystko o czym mogła sobie pomarzyć każda zwyczajna nastolatka. Oprócz oszałamiającego wyglądu, wrodzonej inteligencji i nieposkromionego charakteru miałam także sławną rodzinę i kilka zer na koncie, więc czego do cholery miałam sie bać?
Celulitu?
Pryszczy?
Rozpadu One Direction?
Przypuszczalnie chyba tylko tego, że ta-która-ślubowała-czystość-na-wieczność upije mnie winem mszalnym i zwerbuje do swojego zakonu.
- Wie pani..., coś jest, a później tego nie ma. Normalna kolej rzeczy, nie ma czego sie bać. No, chyba, że w kiosku nie ma już L&M a ty musisz lecieć do następnego a jest już późno w nocy i możesz nie zdążyć na ostatni pociąg do domu. Wtedy to jednak należy się bać. Jeśli nie nakarmi się raka, on dosłownie, nie daje żyć.  - Z trudem powstrzymując cisnący sie na twarz uśmiech wzruszyłam obojętnie ramionami i wstałam ze swojego miejsca, o kilka sekund wyprzedzając dzwonek na przerwe. Minęłam oddaną posłanniczke Boga i wyszłam z sali by na korytarzu wmieszać sie w tłum zwykłych, niczym niewyróżniających sie uczniów. Nie, nie szłam do szatni w żadnym pilnym celu, ani do szkolnego baru, by zamówić sobie kawe i popijać ją przez większość przerwy obgadując jednocześnie z największymi zdzirami uchodzącymi za wzorowe uczennice, każdego, kto pojawi sie w zasięgu wzroku. Na papierosa też nie. Jeszcze nie. Skierowałam sie do sali gimnastycznej i tyle mnie widziano.

Czy teraz sie czegoś boję?
Chyba tylko tego, że wreszcie w moim życiu pojawi sie coś, albo ktoś, na kim będzie mi zależeć. Do tej pory bowiem nie zależało mi na nikim i na niczym. Właściwie nadal nie zależy.
Można mieć dwie lewe ręce i do niczego sie nie nadawać. Można też mieć rozbite na milion kawałeczków serce, którego w żaden sposób nie da już sie posklejać i zapomnieć całkowicie co to znaczy kochać.

¤ Bohaterowie ¤


 

 

Małgorzata Lijewska  

- Nie jestem zabawna. Jestem bezczelna tylko ludzie myślą, że żartuję.

 Najmłodsze dziecko, a zarazem jedyna córka państwa Lijewskich. Wygadana, czasami zbyt pewna siebie, skrywająca sie pod kurtyną sarkazmu i bolesnej szczerości dziewczyna, która już kilkakrotnie zbierała swoje serce z podłogi. Rzekłbyś zapatrzona w siebie i bezczelna.
Nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz. 
Swoją złośliwość traktuje chyba jako mechanizm obronny, bo skoro zniechęca do siebie ludzi, to tym mniejsze prawdopodobieństwo, że później ją zranią. Podobno.
A może jednak sie nie mylisz?

 

 

Marzena Ołdak-Lijewska

- Wiesz, chyba sie w nim zakochuje.
Kobieta zwraca sie do córki, ale wciąż wyraźnie wpatruje sie w przystojnego prawnika.
- Nic dziwnego, ty lubisz popełniać błędy.

Światowej sławy tenisistka. A raczej była tenisistka - należy nadmienić mająca na swoim koncie ogrom sukcesów - bo kobieta zdecydowała sie porzucić swoją prężnie rozwijającą się karierę na rzecz rodziny. Obecnie uczy grać w tenisa nie tylko dzieci, ale i dorosłych.

 

 

Bogdan Lijewski  pseudonim Wentyl

- Panowie, musi byc pierdolniecie.
W czasie przerwy w meczu Polska Szwecja w ramach eliminacji do ME 2010

Polski piłkarz ręczny, trener. Aktualnie szkoleniowiec kieleckiego klubu piłki ręcznej Vive Targi Kielce. W latach 2004-2012 był selekcjonerem reprezentacji Polski. Były zawodnik Wybrzeża Gdańsk, Bidasoa Irún, FC Barcelona, TuS Nettelstedt-Lübbecke i SG Flensburg-Handewitt, wystąpił w siedmiu finałach europejskich pucharów, uważany za jednego z najwybitniejszych zawodników w historii polskiej piłki ręcznej.

 

 

Krzysztof i Marcin Lijewski

-Jak bedziemy świetować wygraną?
Wciąż szołomiony odniesionym zwycięstwem Krzysiek powtarza pytanie po dziennikarzu i patrzy wymownie na brata. Ten tylko wzrusza ramionami jednak po chwili decyduje sie zabrac głos i czym prędzej ruszyć w kierunku żony, która wlaśnie pojawiła sie na horyzoncie.
- Ja bedę pił alkohol, dziekuję.

 Marcin. Najstarszy syn państwa Lijewskich. Polski piłkarz ręczny, grający na pozycji prawego rozgrywającego, reprezentant Polski od 2010 rekordzista pod względem liczby oficjalnych meczów w kadrze narodowej), uczestnik igrzysk olimpijskich (Pekin 2008), wicemistrz świata z 2007 i brązowy medalista Mistrzostw Świata 2009. Od sezonu 2013/14 występuje w PGNiG Superlidze, w drużynie Orlen Wisły Płock. 

Krzysiek. Polski piłkarz ręczny, grający na pozycji prawego rozgrywającego, reprezentant Polski, uczestnik igrzysk olimpijskich (Pekin 2008), wicemistrz świata z 2007, brązowy medalista Mistrzostw Świata 2009. Od 1 lipca 2012 zawodnik Vive Targi Kielce.


 

 

Mariusz Szulc

- Nie bój sie. Czasem bywam normalny.

 Owoc miłości pewnej pięknej, blond włosej Francuzki i polskiego prawnika, który w młodzieńczych latach opuścił ojczyznę by podjąć staż w jednej z paryskich kancelarii prowadzonych przez dobrego znajomego jego wuja. Nieposkromiony, odnoszący sukcesy piłkarz, który wniósł wiele świeżości jak i chaosu do sportowego półświatka. Był powszechnie znany jako znakomity pomocnik włoskiego Milanu. Mimo jego młodego wieku interesowały nim sie takie kluby jak Olympique Lyon, Paris Saint Germain a przede wszystkim Real Madryt i Manchester United. Dlaczego postanowił zrobić sobie przerwe? Czy już na zawsze zniknie z celownika fotoreporterów?


 

 

Piotr Szulc

- To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści sie w łyżeczce od herbaty nie świadczy, że wszyscy są tak upośledzeni.

Wybitny prawnik mieszkający na stałe w Paryżu. Czasami nie umie porozumieć sie z synem. Po tragicznej śmierci żony długo dochodził do siebie. Chcąc rozpocząć nowe życie z dala od bolesnych wspomnień wraca do ojczyzny. Ku jego zdziwieniu towarzyszy mu także jego syn.  


 

 

Milena Kubisztal

- Nie szukam kłopotów. To one zwykle znajdują mnie.

 Przyrodnia siostra Michała Kubisztala piłkarza ręcznego, występującego na pozycji rozgrywającego. Dziewczyna nie poszła jednak w ślady brata, albowiem ojciec jej matki zaraził ją miłością do siatkówki. Gra na pozycji przyjmującej. Jest raczej zamknięta w sobie. Na boisku wyraźnie odżywa. Znalazła wspólny jezyk z Klaudią choć właściwie tak bardzo się różnią, nie tylko wizualnie.